Kolumbia: raport z Ameryki Południowej


kolumbia impreza

Kolumbia to jeden z ciekawszych krajów w jakich dane mi było przebywać. Od razu zaznaczam, że nigdzie nie jest tak dobrze jak w Azji, a im więcej podróżuje, tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Natomiast Kolumbia oprezentuje się całkiem dobrze jako kraj do mieszkania. Dlaczego?

Każdy ma swoje własne priorytety, toteż poniższe są według moich kryteriów. A co ja lubię, to już chyba wiecie – ma być tanio, imprezowo, ze skąpo ubranymi laskami, które lubią obcokrajowców.

Kolumbijki – lubią gringo. Tak jest, element egzotyki działa. Jeśli wyglądasz inaczej niż miejscowi, to automatycznie dostajesz zainteresowanie. To działa wszędzie, w Azji, Afryce i nie jest inaczej w Kolumbii. Niestety bycie białym w Kolumbii jest dużo mniej egzotyczne niżeli na innych kontynentach, jesteśmy zbyt podobni do Latynosów i też proporcjonalnie zainteresowanie Kolumbijek jest dużo mniejsze niż w Azji i Afryce. Podsumowując: laski wyciąga się łatwiej niż w Europie, ale zauważalnie trudniej niż na innych fajnych kontynentach.

Nasz kolega Mirek jeździł z nami 3 tygodnie i zdążył zegrzmocić z 10 Kolumbijek. I choć nigdy nie płacił za samo ruchanie, to trzeba zaznaczyć, że wydawał na nie sporo pieniędzy.

Angielski w Kolumbii jest bezużyteczny. W rozmowie z Kolumbijkami pozostaje hiszpański lub google translate.

Warto też wspomnieć, że w Kolumbii jest 3 miliony Wenezuelczyków i Wenezuelki zachowują się dużo fajniej niż Kolumbijki. Mniejsze wymagania i dużo łatwiej zadowolić.

Kolumbijki za kasę (putas) – dziwek w Kolumbii jest od zajebania, przyznam, że byłem w szoku, na placach i parkach laski w niezakrywających dupy spódniczkach rozmazują się w oczach. Wrażenie trochę jakby patrzeć na mrówki w mrowisku, które chaotycznie zapierdalają w każdą stronę. Kolumbijskie ruchawice są bardzo kontaktowe, zawsze chętnie się napiją razem drina i nawet mają wcześniej przygotowane w google translate teksty typu „mi amor, kiedy mnie wyruchasz”.

Ceny jakie sobie życzą bardzo zależą od okolicy. W dzielnicach w które są uznawane za bezpieczne dla gringo, życzą sobie około 300 mil COP, czyli plus minus 80 USD, za to w dzielnicach dla lokalsów gdzie podobno jest niebezpiecznie, cena spada do 65 mil COP, czyli jakieś 15 USD.

Go Go w Kolumbii są słabe, ale ciekawe jest to, że można laskom wsadzać za majty 2 mil COP (pół dolara) i są w pełni zadowolone.

Bezpieczeństwo – podobno jest niebezpiecznie. Mnie ani mojej lasce nigdy nic się nie stało przez 6 miesięcy w Ameryce Południowej. W między czasie w Santa Marta zastrzelili turystę z Francji (o iście francuskim imieniu – Mohammed), a w Medellin wpadło 15 chłopa do mennicy złota i strzelali się z policją. To są normalne sceny, które się zdarzają co jakiś czas. Trzeba więc przestrzegać zasad bezpieczeństwa – w nocy jeździ się tylko taxi, a na ulicy nie wyciąga się telefonu. A i zdarza się, że dziwki dosypują drugi do drinków, aby następnie opędzlować mieszkanie do zera.

Język – Tylko hiszpański. Może 3% społeczeństwa zna angielski na podstawowym poziomie (to o 2% więcej niż w Brazylii!). Pozostaje uczyć się lub napierdalać na google translate. Na całe szczęście hiszpański jest stosunkowo prosty. Po 3 miesiącach w Kolumbii podstawowe niezbędne do życia, picia i ruchania zwroty mieliśmy już opanowane.

Bogota – stolica Kolumbii, największe miasto. Jak zawsze, im większe miasto tym lepiej z laskami i imprezami. Dzielnica czerwonych latarni nazywa się Santa Fe. Kręci się tam sporo patologicznych osobników, więc trzeba uważać. Bogota byłaby super, gdyby nie to, że tam zwyczajnie piździ. Miasto jest położone w wysoko w górach. Tak wysoko, że uaktywnia się choroba wysokościowa. Chciałbym powiedzieć, że to moje ulubione miejsce w Kolumbii, ale ze względu na temperature i niekończące się deszcze, odpada. Jeszcze mnie nie pojebało, żeby mieszkać w drugim Londynie.

Bogota ma najlepszych ludzi – osobniki oby płci potrafią podejść i zagadać do egzotycznego gringo.

Medellin – drugie największe miasto Kolumbii i chyba najbardziej turystyczne. Dzielnice w których zatrzymują się białasy to El Poblado i Laureles. De facto nie ma dzielnicy czerwonych latarni, ale w El Centro stoi całe stado putas, więc poniekąd można uznać, że to tam. W Medellin klimat też jest raczej chujowy, to takie polskie lato, czyli piździ. W nocy trzeba nosić bluzę. Dla mnie trzeba być masochistą, żeby mieszkać gdzieś gdzie temperatura potrafi spaść do 16c. Ah i deszczem napierdala non stop, jak w większości Kolumbii.

Cartagena – miasto nad morzem, w którym klimat jest taki jak ma być – tropikalny – idealny. Dużo imprez, dużo turystów, na Plaza de Bolivar duuuużo dziwek. Plaże są tak chujowe, że lepiej nie widzieć. Kołobrzeg ma lepsza plaże niż Cartagena. Fajna plaża jest z 40km za miastem, ale tam z kolei ceny jak w Miami, posiedzieliśmy z 2 godziny i dojebali nam rachunek na jakieś 160$. Chyba wspominałem o fajnych imprezach, wspomnę jeszcze raz. Cartagena ma fajne imprezy. Chyba najlepsze po Bogocie.

Santa Marta – kolejne nad morskie miasto z idealną pogodą, czyli 30c dzień i noc. Podobnie jak w każdym innym Kolumbijskim mieście – nasycenie dziwek jest bardzo duże, pełzają po parkach, placach, etc. Imprezy takie sobie. Klub Albania w sumie spoko. Jest to miejsce turystyczne nastawione bardziej na lokalnych turystów. Plaże są ta brzydkie, że nie ma co iść. Ktoś mi kiedyś powiedział, że Taganga beach jest ładna. No sorry, ale ładne plaże to ma Zanzibar, Palawan albo Boracay, te w Santa Marta to nawet nie wiem czy Janusza z Sopotu zachwycą bo ma lepsze u siebie. Najbliższa ładna plaża od Santa Marta jest w parku Tyrona. Santa Marta to podobno świetne miejsce do nurkowania. Latają tu kolorowe papugi, czego nigdy wcześniej nigdzie nie widziałem – bardzo fajny widok. Nigdy nie wiedziałem, że można się rajcować ptakiem, a jednak!

W okolicy Santa Marta do zobaczenia jest park Tyrona (nic specjalnego) i góra Sierra Nevada (nic specjalnego).

W innych miastach nie byłem, poza jedno-dniowymi wycieczkami.

Jedzenie – Kolumbia jest pod tym względem jest super, można normalnie zjeść jakąś paisę z przyjemnością. Nie ma za bardzo czegoś takiego jak street food. Są hot dog, czasami szaszłyki i inne frytki. Ogólnie wszystkie street foody poza szaszłykami są bardzo niezdrowe i marnej jakości.

Ceny – Kolumbia na skalę światową ma raczej niskie ceny, ale nie tak niskie jak w Azji. Na jedzenie trzeba liczyć z 20 mil COP, czyli około 5$. Alkohol w sklepie jest bardzo tani, ale już w barach i klubach nagle robi się 5$ za drina (lokalne piwa można czasami kupić i za dolara, ale już drinki i piwa typu Corona – nie). Hotele i mieszkania w znośnym standardzie zaczynają się od 25$ za noc. Internet mobilny bardzo tani (chyba że kupuje się na lotnisku).

Ah i wszyscy chcą wiedzieć ile kosztuje koka (którą w Kolumbii sprzedaje każdy, łącznie z taksówkarzem i babcią klozetową). Ceny zaczynają się od 3$ za grama, ale z jakością bywa bardzo różnie. Lepiej zapłacić 10$, 15$ i mieć coś dobrego niż te najtańsze trutki na szczury.

Ogłoszenie parafialne – odpaliłem BuyMeACoffee – jest to stronka typu patronajta, gdzie można jednorazowo kupić kawę za całe 5$ za pośrednictwem karty. Jeśli ktoś chce wesprzeć moją grafomanie jedną lub więcej kawą, to przełoży się to na pewno na więcej treści na blogu. Dzięki! https://www.buymeacoffee.com/azjapozmroku

Chcesz wiedzieć o nowościach na Azja Po Zmroku? Polub stronę na Facebooku.

Zapraszam również do dołączenia do dyskusji na zamkniętym forum Forum Azja Po Zmroku tylko dla facetów! Mamy już prawie 12,000 użytkowników i można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o Azji.

13 odpowiedzi na “Kolumbia: raport z Ameryki Południowej”

  1. Joł pisze:

    Nie przesadzałbym z tym ch… ym klimatem w Medellin, nie każdy lubi gorączke non stop.. Jak dla mnie cool w nocy jest ok, tropikalna wieczna wiosna.. także będzie podobnie jak w Zopott w lipcu😜.. A dupy są super, nawet te średnie są cacy!.. Jak to latynoski, bufet z przodu i z tyłu, wcięcie w talii😃.. Pzdr, thx 4 info😉

  2. Joł pisze:

    Jasne, fakt że deszczu trochę jest czasem, na razie mi pasi.. 😉

  3. Czaja pisze:

    Klimat w Medellin jest idealny. Jasne, czasem pada deszcz. Ale 90% roku jest idealna pogota (czasem za gorąco).
    Laski – zgoda – są niesamowite.
    Tayrona to piękny park przyrody – ocean, góry i dźungla w jednym. Jesli nie byłes – bardzo polecam.

  4. AXgael pisze:

    Hej kolego.
    Ale ja ciągle będę się upierał o tego Tindera.

    Testowałem portale randkowe w krajach Ameryki Południowej i jest straszna lipa… w Afryce setka lajków padała po 3 godzinach, w Azji po 1-1,5 dnia (w Bangkoku, niektórym lepiej, zależy), w takiej Kolumbii siadło mi może z 10 czy 15 lajków i to wszystko… Lipa w chuj Panie. Rozumiem, że jakies inne metody podrywu więc? No ale tam białego nie rozróżnią, bo wielu amerykańców latino też są białawi.
    Ciekawi mnie więc jak to rozgrywałeś. Pozdro

    • Michal Forsaken pisze:

      Ja mam dosyć specyficzną sytuacje bo szukam tylko lasek do trójkąta, do tego tinder się nie nadaje więc praktycznie nie używam. Ze 2 razy z ciekawości odpaliłem i słabo działał. Wszystkie Kolumbijki (i Wenezuelki) mieliśmy z podejścia, lub ktoś znajomy przedstawiał.

  5. AXgael pisze:

    Spoko.
    No a co do tego:
    „Warto też wspomnieć, że w Kolumbii jest 3 miliony Wenezuelczyków i Wenezuelki zachowują się dużo fajniej niż Kolumbijki. Mniejsze wymagania i dużo łatwiej zadowolić.”

    No to jak wiadomo, powtarza się ten sam wzór co zawsze. Baba „zakochana” jak bida i pojawi się facet ze statusem. Jak dobrobyt (a Kolumbia jest dużo bogatsza od Wenezueli) to zaczyna się grymaszenie 🙂

    • Michal Forsaken pisze:

      Z tą tezą, że im biedniejszy kraj, tym lepiej się wyciąga laski, to nie do końca prawda. Patrz Indie, Pakistan, Bangladesz – praktycznie zerowe szanse, żeby coś wyciągnąć. Albo nawet Kambodża, w której wyrywa się dużo trudniej niż w sąsiednich, bogatszych krajach. Musi być jeszcze jakiś czynnik kulturowy.

  6. Szymon pisze:

    Ciekawe informacje. Trzeba jednak Afrykę atakować.

  7. AXgael pisze:

    Jeśli czarnoskóre dziewczyny z racji ich koloru skóry Ci nie przeszkadzają, to nigdzie nie będziesz miał takiego wzięcia jak w Afryce może tylko Filipiny trochę dorównują.

    Czekoladki często są bardzo seksowne, nie brak wysokich, smukłych, po 170-parę i 50-parę kg, oj nie brak takich sztuk.

    Biały facet ma tam ogromne wzięcie.
    Jest co najmniej 6 krajów w których nawet nie musisz trudzić się wychodzeniem z domu, uruchomisz Tinderka, a w parę godzin jebniesz +99 na liczniku i chętne dziewczyny same będa pisać. Oczywiście – jakaś ich część to zwykłe panie lekkich obyczajów które będą chciały kasy, natomiast z tak wielkiej puli, wierz mi – nie zabraknie dziewczyn które będą chętne za darmo z Tobą być, potowarzyszyć Ci, a często jak postawisz sprawę na ostrzu noża – to i za darmo bez problemów będą Ci dawać.

    Jednym z takich krajów jest Kenia. Pozostałych może na razie nie będę podawał, ja zbadałem gruntownie portale randkowe w afrykańskich krajach, natomiast bez przesady, więcej takich rzeczy mogę napisać np. na mailu; ravensburger@op.pl.

    Afryka najłatwiejsza. Jeśli idzie o Azję; Filipiny, potem Tajlandia/Indonezja, blisko za nimi Wietnam.

    Jakbym miał to ocenić jak w grze Fifa mieliśmy poziomy:
    Beginner.
    Amateur.
    Semi-Pro.
    Professional.
    World Class.

    Filipiny to poziom Amateur. Indonezja/Tajlandia/Wietnam to Semi-Pro.
    Afryka to Beginner 😀

    Dosłownie ciężko tam czegoś NIE WYHACZYĆ.
    Przypuszczam, że jakbyś w takiej Kenii uruchomił Tinder, Badoo i jeszcze jakiś lokalny portal randkowy to chłopie… nie obrobiłbyś tego. Naprawdę – nie obrobiłbyś…

    Dlatego Afryka najlepsza jak ktoś chce mieć młodą, seksowną kobietę, a sam np. jest już po 40-tce – wtedy w Afryce czy na Filipinach bez problemów to osiągnie.

    W pozostałych częściach Azji może już być ciężko. W takiej Tajlandii facet po 40-tce zwykle może najwyżej mieć dziewczynę z Phuket za kasę, ale żeby jakaś młoda Tajka za niego wyszła to nie wiem – szanse są, ale już nie jest to taka prosta gra, co najmniej ponadprzeciętnie zadbany jak na swój wiek byś być musiał. Tak to widzę.

    Sporo tutaj informacji za darmo przekazałem, ale czego się nie robi dla niestrudzonych podróżniko-ruchaczy 😉

  8. AXgael pisze:

    Co do Indii, Bangladeszu, Kambodży. Ja niedawno testowałem Kambodżę na Tinderze i wynik był już niezły, tak z 65 polubień.
    Racja, że te kraje nie są jeszcze otwarte kulturowo na białych, ale mam nieodparte wrażenie, że to tylko kwestia czasu jak obyczaje będą i tam się poluzowywały.
    A wtedy, takie Indie mają potencjał nie z tej Ziemi. Ponad 1 miliarda ludzi. Jak tam się kulturowe obyczaje poluzują, to biały facet będzie tam miał takie używanie, że klękajcie narody. Poczekamy zobaczymy.

  9. AXgael pisze:

    Update: rozległe badania Tindera w Ameryce Południowej i środkowej:

    W 7 krajach miałem świetne wyniki na TINDERZE, z czego w 4 z nich w ciągu 2 dni osiągnąłem ponad 100 polubień, niektóre dziewczyny same pisały, młode, ładne latynoski, były chętne na spotkanie.

    Śmieszne i paradoksalne jest to, że w tych całkowicie największych jak Kolumbia czy Brazylia wcale nie było najlepiej. moim zdaniem powody są główne dwa:

    1. tam ludzie żyją bardziej na zewnątrz generalnie, nie ma tak wielu lasek na tinderze
    2. współczynnik etniczny białych europejczyków w tych krajach wcale nie jest niski – to jest gruba liczba jak 40% czy coś koło tego.

    Niemniej jednak badania pokazały mi, że poza Azją i Afryką w Ameryce Południowej także można spoooro ugrać samymi portalami randkowymi, a z pewnością mając tam zachęcające wyniki nabierze się i odwagi do podbijania w realu, dlatego ogólną pulę kobiet można tam mieć sporą, naprawdę sporą. Nie muszę chyba mówić, że dziewczyny w tych krajach na tinderze były mega. Latynoski są bardzo seksowne.

  10. eto pisze:

    chlopie ty jakis pierdolniety czy uposledzony jestes? Mierzysz mozliwosc wyrwania laski za pomoca lajkow na tinderze? Ty w ogole byles kiedys w Azji, ba byles moze poza swoim mieszkaniem? Miej i kurwa 1000 likow, a chuj ci sie to przelozy na zaliczenie dupy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zapisz się na newsletter!

[newsletter]